LookInto Americas

Blocos. Prawdziwy karnawał Rio de Janeiro

Mieszkańcy Rio de Janeiro mówią, że w trakcie karnawału warto imprezować tylko na ulicy.

– Nie lubię tej sztywnej imprezy na sambobodromie – wyznaje nam Thais, 39-letnia carioca, czyli mieszkanka Rio de Janeiro. Sączymy caipirinhę w dzielnicy Lapa, za tydzień zaczynają się parady, które co roku ściągają do Cidade Maravilhosa ponad milion turystów. Ale to dziś – weekend przed oficjalnym karnawałem z impetem ruszyły blocos – karnawał ulicy. – Na sambodromie szkoły się popisują, tańczą tylko tancerze, a reszta ludzi patrzy. To na ulicy naprawdę się bawimy – tłumaczy Thais. Wie, o czym mówi – jest północ, a ona od 16.00 biega po Rio w białym bikini i spódniczce (na karnawał przygotowała jeszcze dwa inne stroje). Kiedy żegnamy się z nią o 4 rano, zaprasza na paradę o 9 w niedzielę. Zatrzyma się dopiero za tydzień.

karna6

karna7

– Teraz już biorę to na spokojnie – opowiada Alexandre, informatyk z pobliskiego Niteroi po 30-stce, w czapce uchatce na głowie (jest ponad 30 stopni i bardzo wilgotno, ale twierdzi, że nie szkodzi, że i tak goręcej mu być nie może). – Imprezuję jeden dzień, drugi odsypiam. Dwudziestolatkowie wychodzą z domu w dniu rozpoczęcia karnawału i wracają po tygodniu. Piją, padają, i znów wstają, by tańczyć.

karna4

karna5

Pierwsze blocos grają na miesiąc przed karnawałem, a ostatnie – w niedzielę po Środzie Popielcowej (której nawiasem mówiąc nikt tu nie obchodzi). Wszystkie – za darmo, nie ma więc selekcji na tych, których stać na bilet na sambodrom i tych, którzy muszą zostać przed. Wesołe piętrowe autobusy pełne muzyków przesuwają się po mieście, a za nimi – z dnia na dzień co raz większe tłumy ludzie. Imprezy rozkręcają się na tydzień przed karnawałem, wtedy blocos są tak duże, że wymagają zmiany organizacji ruchu, w całym Rio kierowcy czytają komunikaty, gdzie nie wjeżdżać. Najsłynniejsze jak Banda de Ipanema czy Monobloco gromadzą dziesiątki tysięcy kolorowo ubranych (a właściwie bardziej kolorowo półnagich) uczestników. Ta pierwsza gra na ulicach przy najsłynniejszej po Copacabanie plaży Rio od 1965 roku i jest wpisana na listę dziedzictwa kulturowego miasta. Słynie też z parady drag queens, które prześcigają się w pomysłach na kostiumy. W tym roku na Ipanemie byliśmy jednymi z 90 tys. uczestników – cariocas i obcokrajowców.

karna8

karna9

Mimo ostrzeżeń Thais pojechaliśmy na paradę, której transmisje co roku obiegają cały świat. Na sambodromie zaprojektowanym przez Oscara Niemeyera, najsłynniejszego brazylijskiego architekta, mieści się dziś prawie 110 tys. ludzi, a bilety wyprzedają się na kilka tygodni imprezą (choć mniej przezorni mogą się zaopatrzyć u koników tuż przed wejściem). Przez dwie paradne noce świeżo pomalowaną na szaro aleją sambodromu przechodzi 20 tys. tancerzy i prawie 4 tys. muzyków. Żadne liczby jednak nie oddają tego, co się tam wyprawia.

karna12

Surrealistyczne szaleństwo. Gigantyczne konstrukcje, orgiastyczne stroje,  wprowadzająca w trans samba, która powtarza się jak mantra przez całą paradę szkoły, która może trwać od 65 do 80 minut (każde wychylenie w jedną lub drugą stronę to ujemne punkty dla szkoły w rankingu, które notuje ponad 30 sędziów). Każda szkoła co roku wybiera motyw przewodni – zeszłoroczna laureatka Beija Flor tańczyła dla Marquesa de Sapucai, którego imieniem nazwany jest sambodrom w Rio, była też historia św. Jerzego (włącznie z męczeństwem i łamaniem kołem!) i mocno kiczowaty trybut dla Igrzysk Olimpijskich.

karna10

karna11

Rzeczywiście ulica bawi się dłużej, lepiej i bardziej intensywnie niż publiczność sambobodromu. Ale cokolwiek mówią cariocas, parada to tak wstrząsające wizualne doświadczenie, że nie można być w Rio i go nie przeżyć.

karna3

karna1

x Close

Like Us On Facebook