Ramos zawsze chodzi w kombinezonie górniczym. Był w nim rano na wyborach samorządowych, teraz idzie w nim ulicami, które nie są ulicami, a pasmem pełnym błota, śmieci i ścieków. Do kopalni złota, która mieści się w górze przykrytej świetlistobiałą czapą lodowca. Mówią na nią Staruszka.
Nie tylko lodowiec uroczo się mieni. Z daleka najwyżej położone miasto świata całe lśni w promieniach słońca. Gdy podjeżdżamy, czar pryska. Witają nas góry nigdy nie wywożonych śmieci i domy z blachy falistej. W nich bez okien, wody i ogrzewania mieszkają najbiedniejsi mieszkańcy La Rinconada. Miasto leży na 5100 metrów n.p.m. Ciepło tu nawet nie bywa.
Wysiadamy z autobusu w niewyobrażalny smród. Cuchnie tak, że mało nie wymiotujemy. Nie wiadomo, czy ciężej oddycha się z braku tlenu czy duszącego zapachu. La Rinconada rośnie dziko i nielegalnie, więc 40 tys. mieszkańców równie dziko tu żyje. Nie ma kanalizacji. Wodę kupuje się ją w bidonach. Na mycie raczej nie starcza.
– Przyjechałem tu sam. Żona czasem mnie odwiedza, mieszka w Juliace, cztery godziny drogi w dół. Praca ciężka, ale na kontrakcie – opowiada nam Ramos w drodze do pracy. – Ile zarabiam? Tyle, ile wyniosę – śmieje się. Raz w miesiącu może wynieść z kopalni tyle kamienia, ile uniesie. A w kamieniu złota jest raz więcej, raz mniej. Zarabia więc od 500 do 2000 soli. Bez szału.
Ludność La Rinconady podwoiła się po międzynarodowych kryzysie ekonomicznym. Za górnikami ściągnęli tu alfonsi i prostytutki. Swoje usługi świadczą 24 godziny na dobę w domkach z blachy na wzgórzu. Często wbrew sobie. Górnicy zabijają czas w ich ramionach i przy butelkach piwa, które sączą od rana przy składanych stołkach. Przestępczość jest wysoka. Dzień wcześniej był napad na skup złota z bronią w ręku, ciężko rannego właściciela przewieziono do szpitala (też cztery godziny w dół). Miasta strzeże 25 policjantów.
– Wypad stąd, gringos! Jedźcie do swojego kraju – krzyczą panie w indiańskich strojach, co wysypują się z autobusu. Nie muszą nas namawiać. Po powrocie smród ludzkich odchodów wymieszanych z błotem czujemy nawet we włosach. Kąpiemy się trzy razy.