BiteInto Americas

Pepenadores, czyli życie ze śmieci

Carolina przed świtem wchodzi na góry śmieci i szuka rzeczy, które nadają się do odzysku. Butelek PET, kartonów, metalu. Czasem nocą czeka z latarką, kiedy nadjedzie jej ciężarówka.

Mieszka w Chimalhuacan, godzinę drogi od miasta Meksyk. Ma 19 lat i jest pepenadora, nieformalną zbieraczką śmieci, a od ponad roku – mamą. Żyje w nędzy, podobnie jak jej rodzice, bracia i siostry, którzy również utrzymują się z grzebania w śmieciach. Innej pracy tu nie ma.

IMG-0716

Chimalhuacan to jedna z wielu sypialni na obrzeżach Miasta Meksyk. Wydaje się, że jest blisko, zaledwie 20 kilometrów od stolicy. Jednak pokonanie ich transportem publicznym może zająć nawet dwie godziny. Wielu mieszkańców zresztą i tak nie stać na tę podróż. A w okolicy jest tylko jedna praca: w śmieciach. Nieformalna, nieoficjalna, bez świadczeń i ubezpieczeń.

IMG-0671

– Trudno mi się było przyzwyczaić do tej pracy przez zapach i szczury. Są też karaluchy i agresywne psy. Szukają jedzenia – opowiada Carolina. Na wysypisku zaczęła pracować jako 16-latka. Wtedy rodzina przeniosła się w te okolice. Z poprzedniego domu wyrzuciła ich właścicielka, bo było ich zbyt dużo. Carolina ma szóstkę rodzeństwa, mieszka z matką, ojczymem i ponad rocznym synkiem Donovanem Michelem.

Jak większość mieszkańców Chimalhuacan, jej rodzina nie ma dostępu do kanalizacji, bieżącej wody, ani żadnej infrastruktury.

IMG-0686

Na śmietnisku w Chimalhuacan codziennie ląduje jakieś 500 ton odpadów. Z ich nieformalnej segregacji utrzymuje się około setka osób. Hałdy śmieci przeczesują nie tylko dorośli. Widać rodziny z dziećmi, nawet trzyletnimi. Bawią się, jedzą i pracują na wysypisku. To nielegalne i niebezpieczne. Ani one, ani dorośli nie mają żadnego sprzętu, nawet rękawic, a po śmietnisku walają się rozkładające się odpadki, chemikalia, strzykawki. Nad górami odpadów unoszą się toksyczne opary. Jednak jeśli rodzina jest liczna, każda para rąk się przyda.

Praca na wysypisku to dla pepenadores jedyne źródło dochodu. A zarazem źródło wstydu i stygmatu. – Ludzie nie reagują na nas dobrze, wyśmiewają, wyzywają od brudasów i śmierdzieli – opowiada Carolina. – Mówię im, że przecież nie robimy tego dlatego, że chcemy. Musimy gdzieś pracować.

IMG-0685

– Oficjalnie ich tutaj nie ma, więc rząd też ich nie zauważa – tłumaczy Carmen Azucena Villalobos Martinez, założycielka organizacji społecznej Utopia, która codziennie między godziną 15 a 17 zapewnia dzieciom z okolicy zajęcia sportowe i edukacyjne. Jest nauczycielką WF-u, córką samotnej matki, wie jak smakuje głód. I że trudne dzieciństwo nie musi determinować całego życia. Dlatego chce zaoferować dzieciom z wysypiska lepszą przyszłość, pokazać alternatywy. – Tylko tak mają szansę przerwać błędne koło, inaczej praca przechodzi z pokolenia na pokolenie.

W Utopii mają niemal 150 podopiecznych. Wielu z nich, gdy przychodzi na popołudniowe zajęcia sportowe, z samoobrony, matematyki, czy czytania, od rana nie miało niczego w ustach. Żyją w skrajnej biedzie, bez perspektyw, często w rodzinach, w których doświadczają przemocy. Bracia i siostry Caroliny też przychodzą na zajęcia do Utopii. I ona by chciała, ale nie ma na to czasu. Musi grzebać w śmieciach, by wyżywić siebie i syna.

PS. Carolinę poznaliśmy dzięki współpracy nad odcinkiem o pepenadores z Meksyku realizowanym przez Martynę Wojciechowską w ramach programu „Kobieta na krańcu świata”. Możecie zobaczyć jej historię w niedzielę 6 października o godz. 11 w TVN. Ponadto możecie pomóc Carolinie i innym dzieciakom z wysypiska poprzez fundację UNAWEZA.

IMG-0676

IMG-0704

x Close

Like Us On Facebook