DigInto Americas

Wszyscy utoniemy w plastiku

Meksykanka Lupita wybudowała dom z butelek po Coca-Coli, Kenijczyk Ali tradycyjną łódkę z plastiku. Ale wiedzą, że to nie uratuje świata przed zalewem tworzyw sztucznych. Jak możemy zadbać o drugie życie plastiku?

Tekst powstał w ramach projektu „Gra w butelkę” realizowanego w konkursie grantowym „Inicjatywy Po Stronie Natury!”

Kupiłem plastikową butelkę – tak jak milion osób na świecie w ciągu minuty. Zanim zdążyłem ją opróżnić, kolejny milion butelek wylądował w śmietnikach, lasach i oceanach. Tylko jedna na dziesięć zostanie przerobiona. Reszta może rozkładać się kilkaset lat, i nigdy do końca. A drobinki tworzyw sztucznych wrócą na nasze talerze.

Butelka, którą wziąłem ze sobą w różne zakątki świata miała być pretekstem do rozmowy o recyklingu i gospodarce odpadami z tworzyw sztucznych. Pojechałem z nią do Meksyku, Kenii, Austrii oraz polskiego wynalazcy. Chciałem pokazać, że problem plastiku dotyczy nas wszystkich, bez względu na szerokość geograficzną, poziom gospodarki, czy status społeczny.

DSC01493

– Recykling jest tylko słowem, które ma moc rozgrzeszającą – usłyszałem od austriackiej polityczki, która została plastikarianką.

– Problem jest w nas, nie w materiale. To my jesteśmy nieodpowiedzialnymi użytkownikami – twierdzi polski biznesmen i wynalazca technologii do przerabiania tworzyw sztucznych w paliwo.

*

Tetela del Volcán leży trzy godziny drogi od Mexico City. Przepełniony bus, którym jadę, mija Las Drzew Bożonarodzeniowych, miejsce, gdzie powstał pierwszy browar w Nowym Świecie, aż w końcu wdrapuje się po zboczach czynnego wulkanu Popocatépetl.

W ubiegłym roku Meksyk nawiedziło trzęsienie ziemi. Najbardziej ucierpiały stany Puebla i Morelos.  Tetela del Volcán leży na ich granicy. Zginęło niemal 400 osób, a tysiące pozostały bez dachu nad głową.

Wśród nich Lupita Jimenez, która samotnie wychowuje dwóch synów. Podskakują radośnie, kiedy ładujemy się na pakę dostawczego samochodu ich wujka, by zobaczyć straty w regionie. – Ziemia trzęsła się jak galareta – Lupita zanosi się płaczem. – Mało brakowało, by doszło do tragedii. Fernando zapomniał butów na zmianę do szkoły. Wróciłam się, byłam na progu, gdy tąpnęło, a podłoga w naszej kuchni się rozstąpiła.

DSC01695

Oglądamy zniszczenia po trzęsieniu ziemi w okolicy pueblo: runęła wieża miejscowego kościoła, ale dotąd nikt nie wziął się za remont. W okolicy jest szlak klasztorów wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Unesco, to tam najpierw poszły pieniądze. W Tetela wciąż widać rozwalone drogi i podupadłe domostwa.

– Pewnego razu do wioski przyjechali ludzie z organizacji VIEM. Powiedzieli, że wybudują nam dom. A potem, że zrobią go z butelek. Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Miałam do wyboru bezdomność lub szaleństwo.

W wiosce powstały cztery takie domy, w sąsiednim pueblo kolejne trzy. W samym Mexico City zebrano na ten cel milion plastikowych butelek. Lupita wraz z synami i wolontariuszami postawili niewielki domek z dala od centrum miasta, otoczony drzewami awokado.

– Całymi dniami układaliśmy plastikowe butelki w drucianym szalunku. Synowie byli zachwyceni, gdy zobaczyli ścianę wytapetowaną logami Coca Coli czy Sprite’a. I nieco zawiedzeni, że trafi na nie tynk, a potem farba. Bo liczyli, że kolorowa ściana zastąpi plakaty – uśmiecha się Lupita.

Lekkość konstrukcji sprawia, że dom nie ucierpi w przypadku kolejnych trzęsień ziemi. Sąsiadka, Josefina wybudowała z mężem dwa pokoje w podobnej technice: użyli jednak butelek wypełnionych piaskiem.

DSC01698

– Dzięki temu będzie cieplej – zapewnia sąsiadka. – W trakcie budowy domu zaczęłam żałować tych wszystkich wyrzuconych bezmyślnie butelek, uzbierałoby się na kuchnię, której nie możemy dokończyć.

– W społecznościach, w których budujemy, dom jest ważną wartością. Dlatego dbamy o jego wykończenie, by jego przyszli mieszkańcy czuli się godnie – mówi Vanessa Rendón, architektka i założycielka organizacji VIEM. – To rozwiązanie dla planety, nie tylko dla ofiar trzęsienia ziemi. Stosujemy się do zasady „3 razy „R””:, czyli przetwarzaj, używaj ponownie, ograniczaj (z ang. recycle, reuse, reduce).

Lupita: – Szkoda, że tak późno zrozumiałam, że plastik może być użyteczny i trzeba go używać z głową. I przede wszystkim przerabiać, a wyrzucać do śmieci. Trzęsienie ziemi odtworzyło mi oczy.

DSC01714

*

Z podobnego założenia wychodzi Ali Skanda, budowniczy tradycyjnych statków żaglowych dau z kenijskiej wyspy Lamu.

Z lotu ptaka wygląda ona na raj. Biały piasek, turkusowa woda, jest tylko kilka samochodów. Na wybrzeżu leżą bloki koralowca, które transportują osły. Na wyspie jest ich ponad 3 tysiące, służą za siłę pociągową. Niektóre z nich trafiają do szpitala dla osłów. Nocleg w jego sąsiedztwie oznacza dla mnie bezsenną noc.

– Od jakiegoś czasu plaże zaroiły się od martwych ptaków. Nasze osły cierpiały, a w ich odchodach znajdowaliśmy nieprzetrawione torebki, fragmenty sieci, plastikowe sznurki. Akcja sprzątania plaży objęła tereny turystyczne. Na odcinku 20 km wybrzeża uzbieraliśmy 32 tony śmieci. Wszędzie były butelki PET i klapki. To był szok, bo rozkładający się plastik słabej jakości jest jak puder, który przesiąka naturę – mówi Skanda.

Drobinki, powstałe z rozpadających się plastikowych odpadów lub celowo produkowane np. do peelingów, stanowią już problem globalny. I to bez względu na szerokość geograficzną i poziom zamożności. Naukowcy znaleźli tyle samo nierozkładalnych włókien sztucznych w wodzie z kranu w restauracji Trump Grill w Nowym Jorku co w knajpce w Dżakarcie.

Mikroplastiki są też w arktycznym lodzie, na dnach mórz, w co czwartej rybie złowionej u wybrzeży Oceanu Indyjskiego. I wędrują w górę łańcucha pokarmowego.

– Przecież my to wszystko zjadamy wraz z rybami czy owocami morza. To przerażające, że rocznie wyrzucamy 10 mln ton śmieci do wody. Butelki PET, które dziś dryfują po naszych wodach rozłożą się za pół tysiąca lat – Ali gładzi się po brodzie.

DSC01448

W kombinezonie z napisem „team leader” i ciemnych okularach nie wygląda na szkutnika. Dawniej na Lamu produkowano bogato rzeźbione drzwi i właśnie łódki. Teraz tym fachem para się jedynie Ali. Dlatego postanowił, że połączy tradycję z rewolucją. Wraz z grupą skupioną wokół projektu Flip Flopi Expedition wybudują żaglowiec ze zrecyklingowanych plastikowych śmieci, które uzbierali podczas sprzątania wyspy.

Do budowy prototypowej łodzi posłużyło 5 ton śmieci, a na szczelną i kolorową warstwą, którą Ali próbuje przykleić do kadłuba aż 30 tys. par japonek.

Projekt też zmienił samego Skandę.  – Przez pierwsze miesiące byłem gorącym zwolennikiem recyklingu plastiku. Mówiłem wszystkim zbierajmy, segregujmy, przerabiajmy, budujmy: domy, szkoły, łodzie. Ale to droga donikąd – ciągnie Skanda, który operuje dłutem jak chirurg skalpelem. – Możemy zrobić tysiące rzeczy z recyklingu. Ale to wciąż jest plastik. Trzeba zakazać jego produkcji na dużą skalę.

Niewykluczone, że Kenia może być światowym liderem. Rozważany był zakaz używania plastikowych butelek (pierwszy projekt ustawy ugrzązł w parlamencie). W życie weszła za to rewolucyjna ustawa o zakazie użycia foliowych torebek. Wcześniej podobne prawo wprowadziły m.in. Ruanda, Kamerun czy Tanzania, ale to kenijskie przewiduje drakońskie kary za sprzedaż, import, czy użycie reklamówek: nawet cztery lata więzienia i mandaty w wysokości do ok. 38 tys. dolarów.

DSC01476

Na razie jednak uderza w najbiedniejszych i najmniej świadomych mieszkańców, co nie podoba się Aliemu. – Moim zdaniem politycy powinni iść na wojnę z producentami sztucznych opakować, a nie karać mieszkańców – dodaje szkutnik.

Niedługo żaglowiec w ramach Flip Flopi Expedition wypłynie na wody. – To tylko symbol, zwrócenie uwagi na problem. Moglibyśmy zbudować całą flotyllę, tylko po co? – zamyśla się Skanda.

DSC01480

*

– Szaleństwem jest, że materiał, który rozkłada się od czterystu do tysiąca lat, stał się produktem jednorazowego użytku – mówi 47-letnia Sandra Krautwaschl, polityczka i pionierka życia bez tworzyw sztucznych.

Dziewięć lat temu wraz z mężem i trojgiem dzieci postanowili ograniczyć plastik w swoim życiu. Wyrzucili górę produktów z tworzyw sztucznych. W domu zostały tylko telewizor, kaski rowerowe, przeciwdeszczowe kurtki i zmywarka.

Na zakupy chodzą z bawełnianą torbą i własnymi pojemnikami.

Do kąpieli używają uniwersalnego płynu z pięciolitrowe kanistra.

Do mycia zębów – drewnianych szczoteczek.

Do mycia podłogi – roztworu z kwasu cytrynowego.

Zamiast papieru toaletowego – pociętych ręczników papierowych z recyklingu.

Samochodem dzielą się z nimi sąsiedzi.

Eksperyment miał trwać miesiąc, a trwa już dziewięć lat. Dziś rodzina Sandry produkuje pół 60-litrowego worka z odpadami plastikowymi rocznie. Dekadę temu wyrzucali jeden taki worek tygodniowo.

– Recykling to tylko słowo, które przez lata pozwalało nam mieć czyste sumienia w sprawie gospodarki odpadami. Produkujesz góry plastikowych śmieci? Tak, ale oddaję do recyklingu. Nie muszę więc czuć się winna zalewowi plastiku. Takie myślenie sprawia, że słowo recykling ma moc rozgrzeszającą. A taka przykładowa butelka PET płynie dalej, do Azji. Czy wiemy, co się z nią dzieje? – pyta polityczka.

*

O problemach świata z gospodarką odpadami sztucznymi zrobiło się głośno, gdy Chińczycy ogłosili embargo na plastikowe śmieci. Nawet w krajach Europy Zachodniej zapanowała panika. Niemcy czy Austriacy mają wysokie wskaźniki recyklingu, ale i tak lwia część posegregowanych odpadów płynęła do Chin (a teraz płynie do Singapuru czy Tajwanu).

Aż 85 proc. odpadów sztucznych posegregowanych w UE trafiało do azjatyckiego giganta. Tylko w 2016 roku UE wysłała do Chin 1,6 mln ton odpadów. Świat nie znalazł jeszcze sposobu na poradzenie sobie z zalegającymi na śmietnikach i w portach świata odpadami.

Taki pomysł ma Adam Hańderek, który wraz z współpracownikami wybudował technologię do przerabiania polietylenu i polipropylenu w komponenty paliwa dobrej jakości.

Opakowania z tych substancji, jak m.in. folie, butelki po mleku, kanistry na olej, czy soki w kartonach stanowią połowę (ok. 150 mln ton rocznie) odpadów sztucznych na świecie. Technologię uznano za światowy przełom, dostała nagrody na targach w Chinach, Hiszpanii czy Rosji.

– Nie mówimy o komponentach jako produkcie rafineryjnym, który ma zawojować rynek paliw. Gdybyśmy wszystkie odpady na świecie co roku zbierali i przerabiali na paliwo, to stanowiłoby to 3,4 proc rynku. To za małe ilości, by zabierać się za obrót – zapewnia pan Adam. – Chodzi o to, by poddać recyklingowi śmieci, które nie znajdują nabywców. By nie trafiały do mórz i oceanów. Dlaczego poniewiera się tyle folii? Bo nikomu nie opłaca się zbierać. Zebrane stanowi problem.

Cały reportaż o drugim życiu plastiku, który powstał w ramach projektu „Gra w butelkę” realizowanego w konkursie grantowym „Inicjatywy Po Stronie Natury!” będzie można przeczytać już wkrótce na łamach prasy.

* Statystyki pochodzą z badań: „The Chinese import ban and its impact on global plastic waste trade” (Science Advances, vol. 4, nr 6, 06.2018), „Plastic waste inputs from land into the ocean” (Science, vol. 347, 02.2015), „Evidence that the Great Pacific Garbage Patch is rapidly accumulating plastic” (Scientific Reports, vol. 8, art. nr 4666, 2018).

 

 

x Close

Like Us On Facebook