Kilka razy przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Godzinami jechaliśmy do celu, by dopisać go do rankingu najbrzydszych miejsc w Ameryce Łacińskiej.
La Rinconada, Peru
Wysiedliśmy z autobusu i od razu musieliśmy zatkać nosy. Peruwiańska La Rinconada to nielegalne miasteczko na ponad pięciu tysiącach metrów nad poziomem morza. 40 tysięcy mieszkańców, głównie górników i prostytutek, strzeże 25 policjantów. Nie ma wody bieżącej, kanalizacji, wszyscy żyją w chatkach z blachy falistej. Ludzkie odchody płyną ulicami, a gdzieś w tle toczą się nieludzkie historie z gorączką złota w tle. Tragiczne miejsce.
Przeczytaj jeszcze raz: Najsmutniejsze miasto świata
Xaltianguis, Meksyk
Do Xaltianguis przyjechaliśmy, by napisać reportaż o pierwszym kobiecym oddziale policji obywatelskiej w Meksyku. Piasek, duchota, muchy i zupełnie pogodzeni z losem ludzie. Nawet wspomniany oddział rozpadł się po kilku miesiącach działalności.
Przez kłótnie. Konflikty to jedyna rzecz, która napędza mieszkańców Xaltianguis. Wynajęliśmy mieszkanie na ponad miesiąc, by poznać kulisy historii, która wstrząsnęła lokalną społecznością. Wkrótce na miejskim koncie Facebookowym ktoś napisał, że jesteśmy tajnymi wysłannikami rządu. Nie mogliśmy się czuć tam bezpiecznie. Ale jest coś, co nas tam zaskoczyło.
Przeczytaj jeszcze raz: It’s okay to be gay
Kilometr 108, Peru
Kilometr 108. Tak nazywa się prowizoryczne miasteczko założone przez nielegalnych górników. Drewniane baraki ze szmatami zamiast okien, ze ścianami z niebieskiej plandeki. Bez wody bieżącej, z prądem z generatora. Są domy, knajpy, hotele. Wszystko tymczasowe.
A gdzieś tam, gdzie jeszcze dwa lata temu była dżungla zobaczyliśmy cmentarzysko drzew, które bardziej przypomina pustynię. Mijamy pale powbijane w ziemię – to inne tymczasowe miasto. Górnicy je opuścili – trzeba było się przenieść dalej. Zostawili po sobie wielke doły.
Przeczytaj jeszcze raz: Nielegalne kopalnie w dżungli
Santa Cruz del Islote, Kolumbia
Podobno to najbardziej zaludniona wyspa świata. Kawałek osiedla wrzucony bez planu do Morza Karaibskiego. Nie ma plaży, prądu, wody bieżącej. Są tylko domy. Jeden na drugim. Na nieco ponad hektarze mieszka 600-800 ludzi. Pojechaliśmy dawać dzieciom i rybakom lekcje angielskiego. Przyszedł tylko jeden chłopak. Jego sąsiedzi po prostu dryfowali na fali upału i lenistwa.
Zobacz jeszcze raz: Złodzieje morza
Livingstone, Gwatemala
Tam, gdzie rzeka Dulce uchodzi do Morza Karaibskiego powstało miasto Livingstone. Turyści przypływają tu na kilka godzin łódkami, zapełniają restauracje, kupują wyroby społeczności Garifuna. Tak naprawdę jest tu tylko jedna zadbana ulica. Reszta niewarta uwagi, kasy i zachodu. A najbardziej…. karaibska plaża – polecana w pewnym znanym przewodniku.