BiteInto Americas

To jest wieś dla starych ludzi

Mówią o sobie weterani, a nie przeżyli żadnej wojny. We wsi, gdzie mieszkają, nie ma dzieci. Bo ta wieś znika.

Mówią o sobie weterani, a nie przeżyli żadnej wojny. We wsi, gdzie mieszkają, nie ma dzieci. Bo ta wieś znika.

Domów jest mniej więcej 60. Zależy jak liczyć, bo niektóre prawie zupełnie się rozpadły. Są drewniane, sklecone z desek niezbyt dokładnie, tak że światło prześwituje przez szpary między nimi. Przez nie wpada też orzeźwiający podmuch wiatru. Wszystkie stoją na palach, tak jakby w przeszłości mieszkańcy musieli liczyć się z powodzią. Dziś wszystkie okoliczne rzeki są wyschnięte.

– Największy problem to dla nas brak wody. W okolicznych wioskach mieszka więcej ludzi, bo przepływa przez nie kanał nawadniający. Tu ziemie są bardzo żyzne, dawniej uprawiano nawet arbuzy, banany. Ale co z tego, jak nie ma czym ich podlać? W tym roku deszcz spadł dwa razy – mówi Policarpio Bolivar Quimi, żwawy 72-letni mieszkaniec wsi La Cienaga położonej niedaleko ekwadorskiego wybrzeża. Przyjechaliśmy do niego zakurzoną, szutrową drogą. Teraz siedzimy pod jego domem i bujamy się w hamakach. Jest cicho i leniwie.

P1040576

Za domem jest dobra 20-metrowa studnia z wodą. Ale słoną. Nadaje się dla krów, kóz i osłów, dla kur i ludzi już nie. Dla nich wodę zamawia się w wielkich, niebieskich beczkach po 500 litrów. Przywożą je z sąsiedniego miasteczka. Trzy zbiorniki kosztują 15 dolarów.

Don Bolo, bo tak na tego miejscowego wesołka mówią sąsiedzi, zajmuje jeden z dziesięciu zamieszkałych domów w La Cienaga. Na wiejską wspólnotę składają się dziś tylko 22 osoby. Najmłodsi mieszkańcy mają po 60 lat. Cała reszta wyjechała ze wsi za szkołą i pracą. Na boisku od lat nie słychać krzyków podekscytowanych, małych piłkarzy. Czasem przejdzie po nim jakiś osioł. Nie ma już szkoły, ani kościółka. Jedyne głosy, jakie rozdzierają powietrze, to ryki osłów, pochrumkiwania małych prosiaków i koźlątek. Bo wszystko tu ma młode, tylko nie ludzie.

– Ksiądz nie przyjeżdża chyba ze trzydzieści lat – oblicza z trudem Cesar Mateo Quimi, kawaler. Ma 72 lata, mieszka z siostrą i niesprawną ciotką, która dobiega setki. To w La Cienaga nic szczególnego – na cmentarzu na wzgórzu znajdujemy wiele nagrobków z napisem: „Przeżyła 105 lat”, „Żył 98 lat”.

P1040610

–  Znikanie zaczęło się w 1965 roku z pierwszą suszą. Teraz nie ma dobrych zim, trochę popada, nawet rzeka się nie pojawia. Często we wsi rozmawiam o tym, że za osiem – dziesięć lat miasteczko przestanie istnieć. Nie ma komu tu przyjechać. Co mieliby tu robić? – zasmuca się Cesar. Do wsi w weekendy czasem przyjeżdżają dzieci i wnuki. Ale nie jego, on jest sam. – A jak tak nikt nie przyjedzie w sobotę czy niedzielę, to smutno jest – wyznaje i wzdycha głęboko. Po chwili dodaje, trochę weselej: – Ale żadnego obcokrajowca jeszcze tu nie było. Jesteście pierwsi.

Największą atrakcję w La Cienaga stanowią polowania na jelenie i pogrzeby. Te pierwsze są raz w tygodniu, każdy mężczyzna wybiera się sam. Jak coś ustrzeli, to zje pyszny rosół i trochę zarobi – za funt dziczyzny dostanie 2,50 dolara.

Te drugie – nie wiadomo. Ostatni był trzy tygodnie temu. Pochowali chłopaka z miasta, który zginął potrącony przez samochód. Rodziny mieszkańców La Cienaga wyjechali do Guayaquil, oddalonego o półtorej godziny jazdy największego miasta na wybrzeżu Ekwadoru. Na ostatni spoczynek wracają jednak tutaj. Wtedy zabija się świnię lub kozę, schodzi się cała wieś i jest uczta. Na novenę, dziewięć dni po śmierci, też.

P1040572

Jeszcze weselej jest w Dzień Zaduszny. Wtedy don Bolo organizuje tradycyjną potańcówkę. Otwiera barek El Costenito, wynajmuje DJ’a, za wstęp pobiera 1 dolara, ale nikomu go nie żal – cała wieś się schodzi. I wszyscy krewni, podobno nawet 1000 osób. Tańczą tu, gdzie teraz siedzimy. – W tańcu zastaje nas świt – śmieje się don Bolo i przeciąga jak jego rudy kot.

Bolo: – Podoba mi się spokój i cisza. W Guayaquil musisz spędzać życie za zamkniętymi drzwiami, więc nikt do ciebie nie zachodzi ot tak. Tu jest przewiew, wszystko na zewnątrz, każdy może przyjść. Nikt nie kradnie. Nigdy nikogo tutaj nie zabito. A ja jeszcze mam taki charakter, że się z nikim nie kłócę.

x Close

Like Us On Facebook