BiteInto Americas

Seksmisja. Wioska, w której rządzą kobiety

Liga broni, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi. Czyli ekowioska na prawach matriarchatu w Kolumbii.

Liga broni, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi. Czyli ekowioska na prawach matriarchatu w Kolumbii.

Domy są tu ekologiczne, trawę strzygą afrykańskie owce (zamiast kosiarek), kobiety zarabiają na siebie pracą w różnych jednostkach, płacą podatki, prowadzą recykling śmieci. I rządzą. Same. Utopia realizuje się w wiosce Nashira, kilkanaście minut jazdy od Palmiry na południu Kolumbii.

Nocą śmierdzi od ekologicznego szamba, komarzyce tną jak oszalałe, ale panuje ogólna sielanka. Cóż, włożę kij w mrowisko. – A co tam z chłopami. Nie brakuje Wam ich? – wtrącam w trzeciej godzinie wywiadów, gdy akurat nastąpiła zbiorowa przerwa na oddech. Zaraz pewnie usłyszę, że Kopernik była kobietą. Albo Skłodowska-Curie.

– Już nie – mówi jedna z nich. – Ja się już w życiu narozkoszowałam. Niech teraz inne mają przyjemność! A więc to tak. Traktują nas tu przedmiotowo. „Ja tu widzę niezły burdel” – stwierdziłby Jerzy Stuhr w „Seksmisji”, ale ja nie mam tyle odwagi. Uśmiecham się do każdej z nich jak na intruza z obcej planety przystało. Nagle przez wioskę przemyka na rowerze… facet. Facet! Nasi tu są. W kurtce moro. A więc wojna.

P1040415

„Samiec. Twój wróg”

Nashira powstała jako odpowiedź na wszechobecne w Kolumbii rządy machismo. Spisano zasady: nie można np. spożywać alkoholu w przestrzeniach publicznych, przeklinać, słuchać głośno muzyki. Chyba nie do końca wszystko działa, bo pierwszą noc w Nashira spędzamy przy akompaniamencie głośnej imprezy. Nie narzekam, bo jeszcze oskarżą mnie o seksizm.

– Robiłam w życiu wszystko, tylko nic nikomu nie zabrałam – zanosi się śmiechem Dona Elsi. Ma siedem pociech z dwóch małżeństw. Dziś jest sama. – Ale tak naprawdę zawsze byłam singielką – puszcza oko. – Mój pierwszy mąż zmarł młodo, po trzech latach od ślubu. Miałam 28 lat, gdy poznałam kolejnego. Po kilku latach odszedł. Jestem kłótliwa i się chyba znudził – wzrusza ramionami.

Ilda, 71-letnia pani: – Ja też wychowałam swoje córki sama. Męża wysłałam po mleko dla młodszej i nigdy się już nie pojawił. Kobiety zbudowały domy, niektóre pracują w jednostkach (hodują ryby, pracują na roli, zajmują się recyklingiem śmieci). Domy należą do nich. Dlatego to też one rządzą wioską.

Eida Delgado, szefowa jednostki ceramicznej: – Nie chcemy, by mężczyźni mieli prawo głosu. Oni zawsze biją się o stanowiska, o władzę. Chcą trzymać batutę. Tutaj muszą nam się poddać.

Margarita, miejscowa hydrauliczka: – Jeśli mężczyźni przejęliby władzę, zdeptaliby nas. W Kolumbii borykamy się z machismo. Kobiety zajmują się dziećmi, zamartwiają się, by zebrać grosz do grosza. A mężczyzn interesuje tylko, czy mają na picie i imprezę.

P1040479

„Nieźleście nas urządziły, siostry!”

Ale w Nashira mieszka kilku facetów. Nieprzysiadalni, apatyczni, chowają się przed wzrokiem intruza. – Ci co tutaj żyją, nie zawsze potrafią się zachować. Nie witają się. Patrzą w ziemię. Myślę, że wielu jest wkurzonych, że od początku nic z nimi nie dzielimy. Choć czasem w domach to mężczyźni rządzą – opowiada Yamile, mama wesołych bliźniaczek.

Ale udaje się odnaleźć dwóch z nich. Jaime mieszka z żoną kucharką, drapie się po ogromnym brzuchu i narzeka na rządy kobiet. – Są elastyczne, zbyt miękkie na to, by rządzić. Dużo mówią, ale mało z tego konkretów wynika. A my jesteśmy dobrzy, jak się trafia cięższa robota – przekonuje.

Ale przyznaje, że cieszy go życie w Nashira. Koledzy zazdroszczą, bo w wiosce na jednego faceta przypada dziesięć kobiet. Raj, w którym dochodzi do skandali. Dwa razy zdarzyło się, że sąsiadka sąsiadce zabrała męża. Jeden spakował się i poszedł do domu naprzeciwko. Zdarzało się, że wyrzucali mężczyzn. Jak tego, co chodził za kobietami i mówił sprośności.

I męża Yamile. – Wracał do domu pijany. Bił mnie. Był prostacki i grubiański. Za dużo pił. Raz wrócił nieprzytomnie pijany i zaczął bić dziewczynki. Poszłam na policję. Powiedzieli mu, że ma odejść. Poparła mnie społeczność. Bez niego czuję się bezpieczna – zapewnia kobieta.

P1040433

„Ciemność, widzę ciemność”

Kiedyś jednak John, traktorzysta i mąż gospodyni zaproponował na zebraniu, by wprowadzić współrządy. Nikt go nie wziął na poważnie. Sądząc po jego stanie postanowił zakonserwować ciało i duszę na czas rządów kobiet. I konserwuje codziennie.

Pytamy więc Johna, dlaczego wspólne rządy miałyby być lepsze? Tego bohatera, który odważył się sprzeciwić władzy. W salonie jego domu roznosi się zapach taniego alkoholu. John zbiera się od odpowiedzi, buduje napięcie, chce wyraźnie nas zadziwić. I rzuca: – Nie wiem – po czym ziewa długo i głośno.

Ale okazuje się, że mężczyźni nie są jedynym problemem wioski. – Czasem ciężko nam na zebraniach dojść do porozumienia. Ale decyzje podejmujemy podczas głosowania, większość decyduje. Choć to prawda, niektóre czasem się obrażają – mówi Eida.

Margarita: – Potrzeba nam więcej jedności, wspólnoty, społecznych relacji. Niby to jest samowystarcalna ekowioska, a w rzeczywistości nikt tu już nie chce pracować. Przez pierwsze dwa lata było lepiej, ludzie potem się wygodniccy zrobili.

Maria Yivi: – W każdej jednostce pracują najwyżej dwie kobiety. Nie ma zapału, motywacji. Na początku kobietom się chciało, a teraz wkradły się niesnaski, lenistwo. To nieudana utopia.

Chciałoby się krzyknąć: Sfiksowałyście, boście….

P1040416

*Redakcja serwisu w żaden sposób nie odpowiada za treść felietonów, ponieważ została w nich wyrażona prywatna opinia ich twórców, (raczej) niezależna od poglądów redakcji, a czasem wręcz z nimi sprzeczna.

x Close

Like Us On Facebook