BiteInto Americas

Ksiądz, który mieszka w burdelu

Patrzą na pracę matek. W domach publicznych. W peruwiańskim regionie Matka Boga pomaga im odważny Bask w koloratce.

Patrzą na pracę matek. W domach publicznych. W peruwiańskim regionie Matka Boga pomaga im odważny Bask w koloratce.

Matka nie wie, co robić. Jej dziecko choruje, nie ma na jedzenie. No i przeszkadza jej w pracy. Od znajomej usłyszała o tym miejscu. Idzie więc i puka do drzwi dawnego burdelu. Otwiera jej padre Ignacio Maria Donoro de los Rios i mówi: „Wierz w Chrystusa”.

– Wiem, to brzmi idiotycznie, śmiesznie. Dlaczego to mówię? Bo on też by pomógł. Nie bałby się zaraźliwej choroby, tego co powiedzą inni.

hogar1

Siedzimy w dusznym przedsionku Hogar Nazaret, przytułku dla chłopców założonych przez tego baskijskiego księdza. Przyjechał tu pięć lat temu, wcześniej ratował dzieci w Ameryce Środkowej i Afryce. Jest dziarski, wesoły, nie wygląda na pięćdziesiąt lat.

W schronisku przebywa zwykle koło 20 dzieci. Matki większości z nich to prostytutki, które pracują dosłownie za rogiem – hogar mieści się w „czerwonej strefie” Puerto Maldonado. Na początku padre Ignacio nie czuł się komfortowo w tym miejscu. Ale potem pomyślał, że skoro Jezus mógł się urodzić w żłobie, to on może pracować w byłym burdelu.

– Może znowu zabrzmię jak fanatyk, ale to właśnie Bóg puka do naszych drzwi. Ma maskę, jest przebrany – padre Ignacio mówi z takim żarem, że nawet ateista zacząłby się zastanawiać. Zasłuchani nie zwracamy uwagi na brak tlenu i to, że uda przyklejają się do kanapy z podniszczonego, granatowego skaju.

hogar2

– Mamy tylko chłopców, dziewczynki przyjmujemy na zasadzie wyjątku, tak jak Marię, którą musieliśmy oddać w ten weekend. To dom przejściowy. Dzieci przebywają tak długo, jak jest im to potrzebne, kilka dni, miesięcy, lat – zasmuca się. – Trafiła do nas jak miała cztery miesiące. Karmiłem ją z butelki – patrzy w przestrzeń.

– Te dzieci przychodzą do nas z przedsionka piekła. Są seksualnie zboczone. Mają osiem, dziesięć lat i o seksie wiedzą wszystko. W normalnym domu bracia i siostry żyją razem, wiem. Ale to nie są dzieci z takich domów. Chłopcy i dziewczynki razem to jak bomba wybuchowa. Wiem, bo próbowaliśmy.

Pewna dziewczynka leżała w łóżku z mamą, kiedy ta świadczyła usługi seksualne. Kiedy tu przyszła, rozbierała się bez przerwy i prowokowała chłopców: „Chodź, pokażę ci jak to się robi.” Miała sześć lat – padre Ingacio patrzy na nas swoim czarnymi, świdrującymi oczami tak, jakby sam w to wszystko do końca nie wierzył.

Kiedy matka zdecyduje się zostawić tutaj dziecko, musi obiecać jedno – że go nie opuści. Odwiedzają je przynajmniej raz w tygodniu. W schronisku często załatwiają mu dowód osobisty (formalnie większość z nich nie istnieje), pomoc medyczną, edukację, pomoc psychologa i Chrystusa. – Wszystkie dzieci chcą przyjąć chrzest, są bardzo podekscytowane. Nie tak jak w Hiszpanii – uśmiecha się padre. Poczęstunek po ceremonii to najczęściej pierwsza w życiu tych dzieci impreza na ich cześć.

hogar4

– Nie jest łatwo z nimi pracować. Nikt ich nie kochał, więc i one nikogo nie kochają. Zawołałbym ich tutaj, byłyby uśmiechnięte, dotykały waszej białej skóry, bawiły się na podłodze. Uśmiechały. Robią to, bo chcą się przypodobać, może dacie im pieniądze, cukierka albo trochę czułości. Gdyby potem zobaczyły was z flakami na wierzchu, nie ruszyłoby to ich wcale. Dlatego najważniejsze, czego ich uczymy, choć zabrzmi to banalnie lub bardzo hippisowsko, to miłość. W końcu jesteśmy w okolicy ekspertów tej dziedzinie – mruga okiem i odprowadza nas do drzwi.

 

x Close

Like Us On Facebook