To już siódmy miesiąc podróży po Ameryce Łacińskiej. Możemy chyba napisać: jako blogerzy wyszliśmy już z pieluch.
Robocza nazwa projektu to „toiLET ME GO”. Inspiracją była czeska literatura klozetowa, o której Mariusz Szczygieł wspomina na łamach książki „Laska nebeska”. To nic innego jak limeryki w publicznych toaletach.
Autorzy pozostają nieznani, ale chwała im za dobre rady: Np.: „Alkohol nie daje odpowiedzi, ale pozwala zapomnieć pytanie”. Czy: „Nie wrzucajcie gum do pisuaru, bo tymi rękami, co je wyciągam, to nalewam wam piwa”.
Po siedmomiesięcznym researchu na ten temat w Ameryce Łacińskiej, można stwierdzić, że w regionie mamy do czynienia z mniejszą aktywnością twórców. Często wręcz żadną. Wiele tych miejsc nie sprzyja bowiem kontemplacji i poetyckim wynurzeniom.
I tak powstał pomysł, by udokumentować miejsca, których literatura klozetowa się nie chwyta. Niekwestionowanym zwycięzcą została toaleta koedukacyjno-integracyjna przy schronisku na wulkanie Cotopaxi. Ok. 5 tys metrów n.p.m. Niesamowite widoki zapierają… dech w piersiach.
A kilka najdziwniejszych toalet w Ameryce Łacińskiej, jakie udało nam się zobaczyć: