DigInto Americas

Znajdź różnicę. Szkoła w Polsce i w Kolumbii

Więcej ciepła, mniej dyscypliny. Czyli, czym uczniowie nas zaskoczyli.

Więcej ciepła, mniej dyscypliny. Czyli, czym uczniowie nas zaskoczyli.

Na powitanie – buziak dla pań, dla panów – uściśnięcie dłoni, nierzadko z przytuleniem. Wszyscy witają się z szerokim uśmiechem i zadają pytanie, którego w Polsce nie zadaje nikt: „Jak się masz?”. Są przy tym o wiele bardziej szczerzy i wiarygodni niż szczerzący się, perlistozębni Amerykanie.

Na długiej przerwie – nauczyciele grają z uczniami w piłkę, tańczą, żartują. Szymon oczywiście zawsze na boisku, już zjednał sobie serca wszystkich fanów futbolu. Stanowimy atrakcję, więc chętnie zagadują o to, jak jest w Polsce, a jeszcze chętniej – jak jest między nami. „Weźmiecie ślub?”, „Ile dzieci chcecie mieć?”. Obciachu brak. Rozrabiaka Santiago, uczeń dziesiątej klasy, bez krępacji na każdej lekcji mówi mi jaka jestem piękna (wiele więcej niż „you are beautiful” i tak zresztą nie potrafi powiedzieć). Luna, czteroletnia czarnowłosa i bardzo kobieca jak na swój wiek piękność (na przerwie dystyngowanie popija soczek, machając nogą założoną na nogę), też się nie wstydzi. „Kocham cię” – zawołała głośno za Szymonem na szkolnym podwórku, gdy kiedyś zbieraliśmy się do domu.

Lekcje trwają 55 minut, dzwonków nie ma, więc zaczynają się mniej więcej o podanej godzinie. Nikt się z resztą czasem nie przejmuje. Ani tym, że lekcja się zaczęła. Często musimy czekać kilka minut aż się uspokoją. Bywa, że nie uspokajają się wcale. Ostatnio na lekcji dziesiątej klasy dwóch chłopców się pobiło (!). Reszcie klasy było za nich bardzo wstyd.

Nie tylko z dyscypliną są na bakier. Nawet najstarsi, którzy za kilka miesięcy mają przekroczyć uniwersyteckie progi, poczucie odpowiedzialności za swoją edukację mają zerowe. Nie dość, że musimy za każdym razem tłumaczyć, że to, co piszemy na tablicy, ma być w zeszytach, to jeszcze trzeba na przepisywanie specjalnie przeznaczyć czas (nie mają nawyku, by notować po drodze, dla siebie), a na koniec – sprawdzić, czy wszystko przepisali. Najczęściej zadowoleni po połowie zaczynają gadać. Jak się okazało na teście kończącym drugi semestr (dwutygodniowe ferie zimowe wypadają w czerwcu, wakacje letnie – na przełomie grudnia i stycznia), nawet jeśli te notatki są, i tak nikt do nich nie zagląda. Egzamin oblała większość uczniów. Stanowi on jednak tylko 20% oceny – 10% to ocena nauczyciela, 5% autoocena ucznia i  5% ocena ucznia przez jego kolegów z klasy (możecie się domyślić, że najczęściej mocno zawyżona), a reszta – udział w lekcjach. Ci, którzy nie zdali, chodzą do szkoły tydzień dłużej, by poprawić. Chyba trudno o lepszą motywację do nauki, ale jak widać na niewielu to działa.

Nasi uczniowie są za to bardzo ciepli. Nauczycielom nie robią złośliwości, nie są aroganccy. Siebie też starają się nie krzywdzić. Do szkoły chodzi stosunkowo dużo niepełnosprawnych dzieci – chorobliwie nieśmiały Juan, opanowany manią przytulania Mancho, niewidoma Camilita. Nikt się z nich nie śmieje.

Gdy wracamy po prawie dwutygodniowej nieobecności, chcą nam powiedzieć, że tęsknili. Ale nie wiedzą jak. Po grupowych konsultacjach w końcu się udaje: „miss you, teacher Simon and teacher Maja”.

x Close

Like Us On Facebook