Zdeterminowani, by w końcu napić się dobrej kawy, udaliśmy się do źródeł. Niestety – cel nie został osiągnięty.
Choć Kolumbia jest trzecim największym po Brazylii i Wietnamie producentem kawy na świecie, ze świecą szukać tu smaku na kształt włoskiego espresso. Od rana na ulicach sterczą panowie z wózkami (czasem są to koszyki podprowadzone z supermarketu) wypełnionymi termosami. A w termosach – tinto, czyli słodka, niezbyt mocna kawa, podawana w malutkich plastkiowych kubeczkach (na początku mieliśmy kłopot z zapamiętaniem, w innych hispanojęzycznych krajach „tinto” to czerwone wino).
– Kawa jest lepsza w Kolumbii czy Brazylii? – brzmiało jedno z pierwszych pytań po naszym przyjeździe. Niestety, brazylijskie cafezinho wygrywa z tinto. Nawet w kraju kawy – w pięknych, zielonych górach na zachodzie kraju. Ale i tak warto było szukać, sami zobaczcie zdjęcia z okolic Salento i Valle de Cocora.
- W drodze do. Limonkowe chipsy na zagrychę
- W „fince”, czyli na plantacji kawy.
- Różne stopnie nadpalenia ziaren.
- Własnoręcznie mielona też nie smakowała najlepiej
- Kawa lubi zbocza
- Valle de Cocora. Pod palmą też bywa mgliście
- Kolibry od kawy wolą wodę
- Spacer przez Valle de Cocora
- In the jungle
- Kiwało się…
- …. całkiem przyjemnie
- Wyszliśmy na górę!
- 🙂
- Zdobywca
- Przez góry i tunele
- Park narodowy Valle de Cocora