BiteInto Americas

Przynęta dla piranii. Co złego mundial zrobił Brazylii

Choć rządzący usiłują pokazać Brazylijczykom i światu, że jest inaczej, mundial dla tego jest gorszy niż kataklizm.

Choć rządzący usiłują pokazać Brazylijczykom i światu, że jest inaczej, mundial dla tego jest gorszy niż kataklizm.

Rozmowa z Christopherem Gaffney’em, doktorem geografii, wizytującym profesorem na Universidade Federal Fluminense w Rio de Janeiro, gdzie bada wpływ MŚ 2014 na Brazylię i wykłada na wydziale architektury i urbanistyki.

Jak MŚ wpływają na Brazylię?

Christopher Gaffney: – Katastrofalnie.

Pod jakim względem?

– Trudno mi wymienić, pod jakim nie.

Zwrócą się?

– Nie. Wydatki już sięgają 30 mln reali (ponad 13 mln dol.), a zyski osiągną mniej więcej tyle samo. Dolar zysku za dolar to nie jest dobra inwestycja z oczywistego względu – inflacji. Każdy ekonomista powie, że zysk powinien być 3.5 lub 4 razy większy, by inwestycja się opłacała. Z ekonomicznego punktu widzenia organizacja MŚ nie ma więc żadnego sensu.

Dlaczego MŚ przynoszą tyle strat?

– Ostatecznym celem organizatorów mundialu i IO jest zysk. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Imprezy nie służą realnej poprawie jakości życia obywateli. Wszystkie aktualne raporty na ich temat to usprawiedliwienia, zabrakło bowiem niezależnej ekonomicznej analizy, która uzasadniłaby inwestycje o wartości milionów dolarów przed ich rozpoczęciem. Miasta jak np. Rio de Janeiro muszą się dostosować do MŚ lub IO, nie one do miast. Popełniono fundamentalny błąd w myśleniu.

Rząd chwali się, że dzięki MŚ poprawiła się sytuacja w najbiedniejszych w fawelach.

– Pacyfikacja dotyczy przede wszystkim rejonów istotnych z punktu widzenia IO i MŚ. Służy ochronie najbardziej wartościowych części miasta, tak by stały się bezpieczne dla kumulacji kapitału, turystów, inwestorów, mediów i megaeventów. Wypychani z tych dzielnic handlarze, jeszcze gęściej zaludniają pozostałe fawele. Pacyfikacja prawdopodobnie będzie trwała po MŚ i IO, ale tylko w kierunkach geopolitycznie strategicznych i kto wie, jak długo?

Jak Pan ocenia związek między MŚ a polityką?

– Niestety – jest ogromny. Wielu przeciwników rządzącej Partii Pracy (PT) życzy sobie, by Brazylia przegrała, najlepiej z Argentyną, bo to pociągnie ich na dno – „Wydaliśmy te wszystkie pieniądze, i jeszcze nie wygraliśmy?” – powiedzą ludzie i nie zagłosują na PT w tegorocznych wyborach. Futbol zawsze był polityczny, ale nikt nie chce o nim myśleć w ten sposób. PT próbowała sprzedać MŚ jako imprezę, która pozostawi istotne dziedzictwo. Większość obywateli już ich przejrzała.

Większość protestujących ma pretensje o miliony wydane na stadiony. A Pan mówi, że to przynęta dla piranii. Co Pan ma na myśli?

– Stadiony są jak mięso, które się rzuca, by piranie się nim zajęły, aby ludzie mogli sobie spokojnie przejść. „Białe słonie”, jak w Brazylii nazywają stadiony, rzucają się w oczy i przysłaniają horyzont. A ich budowa pochłonęła zaledwie 8 z 30 mln wydanych reali.

Co się stało z resztą?

– No właśnie, odwieczne pytanie: gdzie są pieniądze? Wiele zgubiło się po drodze z rządu federalnego do rządów stanowych i firm, które miały wykonać projekty. Znaczna ich część nie jest skończona – lotniska i autostrady rozkopane, nie przeszkolono ochrony. Nie wiemy, kiedy i czy te projekty zostaną ukończone, ani kto dostał nie pieniądze, bo wydatki są bardzo nieprzejrzyste. Prezydent Rio może kłamać w żywe oczy – kazał wyburzyć fawelę Metro, bo miał stanąć na jej miejscu parking dla Maracany. Dziś teren jest opuszczony. Podczas protestów przeciwko wyburzeniu Aldeia Maracana policja psiknęła dziennikarzom międzynarodowym gazem w twarz. Po prostu. Nie przejmują się, bo nigdy nie musieli tego robić i przypuszczalnie nigdy nie będą musieć. Jak tylko zagraniczni dziennikarze wyjadą po IO 2016, wszystko wróci do normy.

Cały wywiad przeczytacie w najnowszym numerze Magazynu Świątecznego – Jak mundial kiwa Brazylijczyków.

x Close

Like Us On Facebook