Sąsiad wynajął pokój parze z Wielkiej Brytanii. Do MŚ miesiąc, a apartament nie ma jeszcze dachu.
W miastach, które będą gościły MŚ, zapanowało hotelowe szaleństwo. W grudniu po losowaniu grup ceny noclegów błyskawicznie poszybowały niemal do kosmosu. Przeciętny hotelarz w Rio de Janeiro podniósł ceny pięciokrotnie. I sprzedawał pokój na pniu. Mundialowi turyści zaczęli jednak liczyć.
A zaraz potem zaczęło się masowanie anulowanie rezerwacji. Wszystko przez to, że Brazylijczycy zdali test na kreatywność. W ciągu pół roku zapanowała istna gorączka.
Popularne w Brazylii motele, przyciągające biznesmenów i studentów, którzy na godzinę chcą oddać się uciechom życia, przemieniły się w dwugwiazdkowe hotele.
W Manaus chcą gościć turystów w indiańskich wioskach i na barkach. Powstały tanie hostele w najbiedniejszych dzielnicach miast. Do jednego z takich miejsc w Rio trafiliśmy przypadkiem i okazało się, że w budynku mieściła się kiedyś polska ambasada. Urzędnicy wyprowadzili się stąd w latach 70.
600 zł w średniej klasy hotelu, do nawet 8 tys. zł w tych najbardziej eksluzywnych apartamentach koło plaży Copacabana w Rio zapłacą kibice podczas mundialu.
MŚ to przede wszystkim czas wynajmu mieszkań. Masowego.
– Nasz apartament oddamy kibicom. Mama trochę kręci głową, bo nie mamy gdzie mieszkać. Ale 2 tys. reali to zarobek dla całej rodziny – mówi Gustavo, informatyk, który ma dom dziesięć minut od stadionu Maracana w Rio de Janeiro.
– Mój chłopak wynajmuje swoje mieszkanie, a ja swoje – pokój z trzema łóżkami i aneksem kuchennym, do tego łazienka. 1000 reali za tydzień (ok. 1370 zł). Jeszcze nie wiem, gdzie będziemy mieszkać – opowiada Nayara, sąsiadka z faweli Pavao w Rio de Janeiro.
Inny sąsiad dobudowuje piętro w swoim domu. To będzie apartament dla kibiców z Anglii. Wynajęli go bez oglądania zdjęć. Na miesiąc przed mundialem ich pokój nie ma jeszcze dachu.