LookInto Americas

Tradycja Quince Años. Meksykańskie księżniczki

Te bogate i te mniej. Wszystkie mają swój wielki dzień. I to wcale nie jest wesele.

Te bogate i te mniej. Wszystkie mają swój wielki dzień. I to wcale nie jest wesele.

Sandra kończy w lutym 15 lat. Dwa miesiące wcześniej zapisuje się na lekcje tańca razem z sześcioma swoimi szambelanami. Chłopcy ci są trochę jak ślubne druhny. – Muszą ćwiczyć co trzy dni. Obowiązkowo jest walc, a potem wedle uznania i zasobności rodziców. Może być jeden, może być sześć tańców. Salsa, bachata, merengue, albo nasza tradycyjna chilena. Jak są pojętni, uczę ich też tańców europejskich i arabskich – mówi Arutro, nauczyciel tańca z Xaltianquis, małego miasteczka położonego 50 kilometrów od spatynowanego kurortu Acapulco.

Dziewczynka nie tylko uczy się tańczyć. Szuka sukienki. Tradycyjny jest róż, ale oferta jest o wiele szersza. Obowiązkowo spódnica musi mieć kształt bezy, na górze gorset, najlepiej by przypominała stroje Disneyowskich księżniczek. Najtańsze są za 2 tys. peso wzwyż (ok. 500 zł), górnego limity brak. W uszach jubilatki muszą też zawisnąć kolczyki, szyję ozdobić naszyjnik, tradycyjnie religijny, ale bywa, że po prostu kolia. By sfinansować liczne wydatki, rodzice dobierają padrinos, coś w rodzaju rodziców chrzestnych: osobnych od butów, dekoracji w kościele, zegarka, wypożyczenia krzeseł i stołu, zaproszeń, muzyki, kwiatów, fotografa, wynajmu sali. Każdy, kto nie żyje na skraju biedy stara się wysupłać środki, by uczcić wejście córki w dorosłość.

Zwyczaj hucznego obchodzenia piętnastych urodzin – Quince Años – jest powszechny w krajach Ameryki Łacińskiej. Wywodzi się podobno z azteckiego rytuału kobiecego. Kiedy dziewczynka osiągała dorosłość, równoznaczną z pierwszą miesiączką, odprawiano ceremonię religijną, a wszystkie kobiety z rodziny gromadziły się, by służyć jej radą. Od tego momentu można było starać się o jej rękę.

Dzisiaj obchody Quince Años nie oznaczają, że rodzina chce już zaraz wydać córkę. – W ten sposób prezentuje się ją społeczności, pokazuje się, że już nie jest małą dziewczynką – tłumaczy nam jedna z kobiet.

Tradycyjnie obchody zaczynają się w kościele od mszy dziękczynnej. Dziewczynka stoi przed ołtarzem z bukietem kwiatów. Prawie jak panna młoda, tylko kolor sukienki inny i pana młodego brak. Bukiet zostawia w ofierze Matce Boskiej. Podczas imprezy nierzadko dzierży zamiast niego… różdżkę. Dorosła piętnastolatka a la wróżka.

Sandra pokazuje zdjęcia z imprezy. Różowa suknia wykończona srebrnymi nitkami, na głowie diadem, który nakładają jej padrinos (odwrotność oczepin?). Oprócz niego jest pierwszy taniec – walc, jest ostatnia zabawka, którą symbolicznie wręcza się dziewczynie i ostatnia piñata – wypełniona cukierkami konstrukcja, obowiązkowy prezent dla każdego meksykańskiego malucha. Sandra jest wymalowana i uczesana w ślubny kok, wygląda, jakby miała 25 lat. Czuje się piękna. Wielopiętrowy tort, który kroi, jest w tym samym kolorze, co sukienka.

x Close

Like Us On Facebook