LookInto Americas

W prawdziwej wiosce Czarnych Karibów

Guadelupe to malutka rybacka osada w Hondurasie nad Morzem Karaibskim. Okolica należy do ludu Garifuna, a turyści raczej tam nie docierają.

Guadelupe to malutka rybacka osada w Hondurasie nad Morzem Karaibskim. Okolica należy do ludu Garifuna, a turyści raczej tam nie docierają.

Garifuna to grupa etniczna, której przodkami  są Karibowie i niewolnicy sprowadzani z Afryki w XVII i XVIII wieku. Mieszkają na wybrzeżu Morza Karaibskiego, głównie w Hondurasie, Gwatemali i Belize. Mają własny język, własne zwyczaje i oryginalną kuchnię.

Najpierw 10 godzin jazdy ze stołecznego Tegucigalpa do Trujillo. Nie ma tam zasięgu telefonicznego, bo władze lokalnego aresztu próbują walczyć z więźniami, którzy zza krat zdalnie prowadzą interesy. Potem 40 minut rozklekotanym autobusem przez gęsty zielony las aż nad samą plażę.

Do Guadelupe pojechaliśmy na zaproszenie Osmana Chaveza, byłego piłkarza Wisły. To jego rodzinna wioska. Położona za wzgórzami, przyklejona do plaży miejscowość składa się z kilkudziesięciu domostw. Wiele jest opuszczonych, bo ludzie szukają szansy na lepsze życie za granicą. Większość emigruje nielegalnie do USA.

W okolicznych wioskach Garifuna bieda rzuca się w oczy. Choć pewnie nie tak bardzo jak 20 lat temu, kiedy nie było tu murowanych domów, a wszystkie dzieci do szkoły chodziły boso.

Jeszcze kilkanaście lat temu z Guadelupe do Trujillo można było się dostać tylko łodzią. – Codziennie wstawaliśmy o czwartej rano i wypływaliśmy na połów ryb – uśmiecha się Santos, brat zawodnika. Nad Morzem Karaibskim Garifuna tworzą niesamowitą enklawę, gdzie wciąż żywe są tradycje ich ojców.

Pierwszego dnia ciocia Chaveza przygotowuje tradycyjny obiad: pieczone zielone banany, które smakują podobnie jak frytki, z rybą prosto z morza. Do tego pasteles, po hiszpańsku ciastka, które w Hondurasie dla zmyły nadziewa się na słono. Rankiem do kuchni wkracza rezolutna matka i na stole lądują smażone jajko, fasolka i fritas, czyli smażone placki. Miejscowa kuchnia ma dużo wspólnego z afrykańską. Z jedną różnicą – porcje są ogromne. Pierwszy raz po śniadaniu pękaliśmy z przejedzenia.

Garifuna słyną z muzyki. Nieodłącznym jej elementem są bębny wydrążone w twardym drewnie, najczęściej mahoniu. Nie sposób też nie zachwycić się ludowym, rytmicznym tańcem. W 2001 roku język, taniec i muzyka ludu Garifuna (z Belize, bo tam jest najwięcej przedstawicieli) zostały uznane przez UNESCO za Arcydzieło Ustnego i Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości.

Z plaży w Guadelupe widać zarys wyspy Roatan. Pod koniec XVIII wieku – po rewolucji czarnych mieszkańców Karaibów – zostali tam osiedleni potomkowie Garifuna. Dziś wyspa uważana jest za jedną z największych i najbardziej luksusowych atrakcji Hondurasu. My jednak pojechaliśmy na pobliską wyspę Utila, gdzie są najtańsze kursy nurkowania w regionie (a podobno nawet na świecie). O tym już w kolejnych wpisach.

Po pobycie w Guadelupe powstał reportaż dla „Gazety Wyborczej”. Możecie go przeczytać tutaj.

x Close

Like Us On Facebook