DigInto Americas

Rowerem przez Gwatemalę na bicipralce

Na rowerze można zmiksować papayę, wyprać ciuchy, zrobić dachówkę i zmielić kawę. Nie wierzycie? Przyjedźcie do Gwatemali.

Na rowerze można zmiksować papayę, wyprać ciuchy, zrobić dachówkę i zmielić kawę. Nie wierzycie? Przyjedźcie do Gwatemali.

Na południu kraju w górzystym San Andres Itzapa tuż po wschodzie słońca zaczyna się ruch, całkiem spory jak na tę niewielką miejscowość. Z centrum miasteczka na plantacje udają się robotnicy – konno, na ośle, rowerze lub pieszo. Nie wszyscy wyglądają jakby ukończyli przepisowe 16 lat. Chłopcy i mężczyźni mają na sobie jeansy, kalosze, koszule i kapelusze. Prawie jak kowboje. Tyle, że przez cały dzień będą zbierać dynie i cukinie, a nie pilnować stada i palić Marlboro.

Kobiety noszą kolorowe spódnice i ręcznie haftowane bluzki huipil. Jedna taka bluzka kosztuje od 300 do 2 tys. quetzali, czyli od 120 do 800 złotych. – Dużo trzeba wydać, by ubrać indiańską kobietę – śmieje się Mario Juarez, nasz przewodnik i dyrektor zarządu organizacji Maya Pedal, do której przyjechaliśmy. – A czemuż to Juanito bez munduru? – zagaduje do miejscowego policjanta. – A ty dziś czemu taka smutna? – woła za zamyśloną trzydziestolatką. Wygląda na to, że wszyscy go tu znają. Podobnie jak bicimaszyny.

Maya Pedal to organizacja pozarządowa, która powstała w 2001 przy pomocy zapalonego cyklisty z Kanady i wparciu finansowym rządu tego kraju. Trzy lata wcześniej grupa miłośników rowerów rozpoczęła badania nad konstrukcją bicimáquinas – bicimaszyn napędzanych przy pomocy pedałów. Dziś z używanych rowerów podarowanych przez amerykańskich partnerów potrafią zrobić bicipralkę, bicimłynek, bicimłockarkę, bicipompę, biciblender (najłatwiejszy), bicigenerator energii, biciłuskarkę do kawy, biciłupaczkę do orzechów makadamia, bicimłynek do kukurydzy i biciwibrator … do dachówek. Ceny wahają się od 700 do 5,5 tys. quetzali.

– Oszczędzamy, czas i pieniądze oszczędzamy – mówi 29-letnia Rosa głosem tak donośnym i piskliwym, jakby bicimłockarka, na której pedałuje, robiła tyle hałasu co traktor. To pierwszy taki model wykonany osiem lat temu na zamówienie jej mamy Sabiny. Matka dziesięciorga dzieci i jej córka mieszkają półtorej godziny drogi od San Andres Itzapa wysoko w górach. By do nich dotrzeć wynajęliśmy podniszczonego pick-upa, który po drodze nie zawsze chciał odpalić. – Wcześniej 1 kwintal młóciliśmy we dwoje przez 30 minut, dziś jednej osobie wystarczy 10 – tłumaczy Sabina. Mają też biciblender, w którym robią soki bez użycia prądu. – Sąsiadom jasne, że podoba się. Jak ma się im nie podobać, jak taniej i szybciej. Ale pieniądza brakuje – piszczy Rosa.

W Maya Pedal pracują wolontariusze, którzy zjeżdżają tu z całego świata na minimum trzy miesiące. Do Chilijki, Nowozelandczyka i Amerykanina niebawem dołączą Anglik i Izraelczyk. Fachu uczy ich Marcos. – Potrafią tak się wciągnąć, że nie raz zachodzę wieczorem, gaszę światło i wołam „dość”! – śmieje się.

Podobne organizacje powstają na całym świecie. W samym San Andres Iztapa od tego roku dzięki nowej placówce Bici-Tec będzie można wziąć udział w profesjonalnym kursie produkowania bicimáquinas.

x Close

Like Us On Facebook