LookInto Americas

Uchodźcy, których uratowało judo i Rio

Yolanda i Popole wiele razy musieli uciekać. Przy życiu trzymało ich judo i szczęśliwy traf. Teraz wystąpią na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro.

Był 2013 rok. Yolanda Mabika i Popole Misenga przyjechali wraz z kadrą kongijskich judoków na mistrzostwa świata w Rio de Janeiro. Po kilku dniach selekcjoner kadry zniknął. Wraz z pieniędzmi i ich paszportami. Yolanda i Popole przez kilka dni nic nie jedli. Potem błąkali się po ulicach wielkiego miasta.

To był ich pierwszy kontakt z Brazylią. – Byłam wykończona, ale powtarzałam sobie: to szansa, uciekam, nigdy już nie będę uprawiać judo, jedynej rzeczy, którą kocham, ale uwolnię się od Kongo, od tego życia – opowiada Yolanda.

Los chciał inaczej. Dziś Yolanda i Popole trenują nadal. W dusznej sali, słychać tylko plask ciał uderzanych o maty. To Instytut Reacao położony tuż o podnóży faweli Rocinha w Rio de Janeiro – klub, który przygarnął Kongijczyków. Oczywiście sprawa stała się znana dzięki brazylijskim mediom:

mabika

Nim to się stało – po kilku dniach błąkania po Rio – trafili do afrykańskiej społeczności – faveli Cinco Bocas na północy miasta.  Ktoś powiedział im o Caritasie, pomogli znaleźć pracę w fabryce. Później dowiedzieli się o klubie. Wrócili do treningów, choć w przypadku Yolandy oznaczały pięć godzin dziennie w komunikacji miejskiej. Zajęcia pozwoliły jej uwierzyć w nowe życie. A Popole znalazł partnerkę, ma już syna, trenuje – jak mówi – na pełen etat.

W czerwcu stał się cud: Międzynarodowy Komitet Olimpijski ogłosił, że podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro wystawi drużynę uchodźców. 10 osób, m.in. biegaczka z Sudanu Południowego, pływaczka z Syrii, aż w końcu dwoje judoków z Konga.

[iframe id=”https://www.youtube.com/embed/qOtS2ZsA2QA”]

Ćwiczą ze zdwojoną siłą. W normalnych warunkach. W Kongo, mimo że byli w reprezentacji, żywili się tylko chlebem i kawą. Za porażki wtrącono ich do lochów. Argument? Brak sił. – Byliśmy jak niewolnicy – uważa Popole. O pomocy dietetyka i psychologa nie było mowy. A przecież oboje są dziećmi konfliktów zbrojnych. Yolanda cudem uratowała się podczas wojny domowej, straciła całą rodzinę, wychowała się w obozie dla uchodźców. Podobnie Popole. Nie chcą wracać do tamtych czasów.

– Kilka bezczynnych godzin sprawia, że wracają moje koszmary z Kongo. Przeszłość mnie nachodzi. Chcę już żyć swoim życiem, dlatego trenuję, uczę się portugalskiego. W końcu odnalazłam dom. W Rio, jestem pewna, że zostanę tu na zawsze – mówi Yolanda.

*

W  „Wysokich Obcasach” można przeczytać nasz obszerny reportaż o uchodźczyniach, które wystąpią na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Zapraszamy!

 

x Close

Like Us On Facebook