LookInto Americas

Biały słoń i mundialowa gorączka w Amazonii

W środku dżungli jest miasteczko. W środku miasteczka stoi słoń.

W środku dżungli jest miasteczko. W środku miasteczka stoi słoń.

Ten portowy ośrodek wcale nie jest taki mały – w Manaus, w sercu Amazonii, mieszkają dwa miliony ludzi. W stolicy stanu widać podniszczone ślady jej dawnej świetności – miasto intensywnie rozwijało się zwłaszcza podczas kauczukowego boomu. Pod koniec XIX wieku portugalskie i inne zagraniczne panie wysyłały statkiem ubrania do prania. W Amazonii rzeki są czarne, właściwie herbaciane (od jakiegoś kwasu) lub mleczno-brunatne. A w Europie czyste, bo przejrzyste.

W tym samym czasie w środku dżungli powstaje imponujący „Teatr Amazonia”. Nie obywa się bez kontrowersji – po co komu teatr w środku dżungli? To jednak do dziś największa – i chyba jedyna warta uwagi – atrakcja miasta.

Turyści wpadają tu znienacka i szybko uciekają. Liczne biura podróży oferują dwu, trzydniowe wypady do dżungli. A tam – różowe delfiny, piranie, kolorowe żaby i (jak się uda) kajmany. Dłużej blade twarze i tak nie wytrzymają. Amazoński upał i ogromna wilgotność sprawiają, że nie da się oddychać. Powietrze się poci, a my razem z nim. Bezustannie.

Nie pocą się (lub robią to dyskretnie pod niebieskimi kombinezonami) chyba tylko robotnicy,  którzy właśnie dopieszczają „Białego słonia”. Tak mieszkańcy określają stadion, który wyrósł po środku niczego. Kilka lat temu rząd zdecydował, że Manaus będzie współorganizatorem piłkarskich MŚ. Na obiekcie, który dumnie nazwano „Areną Amazonii” zostaną rozegrane cztery mecze, w tym szlagier Anglia – Włochy.

Kolorowy stadion za 690 mln dolarów robi wrażenie. Architekturą przypomina tradycyjny koszyk wypełniony typowymi dla regionu owocami – mango, papaja, banan, gujawa, ananas, pomarańcza i melon (więcej o obiekcie przeczytacie na oknonamundial.pl).

– Wszyscy jesteśmy z niego dumni. Jerome Valcke z FIFA powiedział podczas lutowej wizytacji, że to „Diament Amazonii” – mówi nam Miguel Copabiango Neto, architekt-urbanista, koordynator organizacji MŚ w Manaus. Do miasta przyjechał 23 lata temu do pracy i został.

Nie wszyscy podzielają jego zdanie. Miejscowi zdążyli już trzy razy protestować pod stadionem. Podczas prac zginęły trzy osoby, co odbiło się szerokim echem w świecie. – Dla nas mundial to stadion i nic więcej. Miały powstać linia metrobusu, drogi, infrastruktura hotelowa. Nie ma nic – narzeka Bruno, dziennikarz lokalnej gazety „A Critica”.

Manaus, które na cztery chwile stanie się światową stolicą piłki,  nie ma żadnej dobrej drużyny. Dwa lokalne kluby występują w Serie D, czyli czwartym poziomie rozgrywek krajowych. „Biały słoń” jest piękny (przyznaje to nawet czołowy krytyk MŚ w Brazylii – Romario) i na pewno zrobi furorę podczas mundialu. A co potem? Wszyscy tutaj chcieliby, by było jak u Sławomira Mrożka: słoń okaże się dmuchany i odleci. Ale tak nie będzie.

MŚ szybko miną, a on też będzie musiał pocić się w upale. To pocenie wyniesie miasto ponad 0,5 mln reali miesięcznie (ok. 680 tys. zł). Dlatego jeden z polityków zaproponował, by przerobić obiekt na… więzienie.

Kibiców podczas mundialu czeka komunikacyjne wyzwanie. Najwięcej przybędzie ich z Wielkiej Brytanii. W Manaus działa już 70 policjantów dla turystów, którzy z dumą noszą odznaki z flagami brytyjskimi, po angielsku nie rozumieją jednak nic. Podobnie panie w informacji turystycznej.

Dojazd autobusem na stadion zajął nam ponad godzinę. W okolicy wszystko malowniczo rozkopane. Prace trwają. Sprzedawcy już próbują wcisnąć koszulki Brazylii (w wersji dziecięcej z wizerunkiem Hello Kitty), a wszyscy w mieście remontują domy, by wynajmować je turystom.

Manaus czeka na cztery dni chwały. Potem już tylko pot. Może nie łzy?

x Close

Like Us On Facebook