LookInto Americas

Kilerzy. Kontrabanda po urugwajsku

Bimber, kurze udka i … butle z gazem. Poznajcie najbardziej nieustraszonych przemytników na świecie.

Ile butli gazowych po 30 kg każda jest w stanie przewieźć motocykl o wadze niespełna 200 kg? Takie zadanie powinna dyktować fizyczka w szkołach Melo, prowincjonalnego miasta przy granicy Urugwaju z Brazylią.

Mieszkańcy obstawiają.

– 12 – licytuje spikerka radiowa.

– Ja widziałem 18! – dorzuca podniecony, emerytowany bankier.

Ale prawdziwą odpowiedź znają tylko oni: kilerzy.

– U rekordzisty naliczyłem 30 – mówi Diego, jeden z nich.

Kiedy przyjechaliśmy do Melo, byliśmy przekonani, że wiemy dlaczego tak na nich mówią – przecież wieźć na Hondzie 125 kilkanaście butli z gazem po szutrowej drodze to prosić się o śmierć. Ale oświeciła nas pewna gorliwa katoliczka – że „kileros” mówią na nich od przemyconych przez granicę kilogramów. No tak, zwodnicze skojarzenia umysłów nasączonych amerykańską i polską pop-kulturą.

p1130150

Kilogramy wożą przez granicę od ponad 100 lat. Najpierw przemytnicy pokonywali swój ponad 60 kilometrowy szlak z urugwajskiego Melo do brazylijskiego Acegua pieszo i konno. Potem upychali nielegalne dobra na rowerze i w bagażnikach autobusów. Dziś głównie transportują je samochodami i na motorach – najpierw asfaltem, a potem omijają granicę szutrówką.

Jest godz. 20:30, Diego właśnie wrócił z kursu. Przywiózł 450 kilo, większość już zdążył zrzucić w sklepie, który prowadzi razem z żoną, pozostałe 180 kg – 4 butle gazowe, paka mrożonych udek z kurczaka („spokojnie, i trzy godziny wytrzymają”), zgrzewka cana (najtańszego bimbru z trzciny cukrowej) i inne drobiazgi – zawiezie do klienta. Wszystko zgrabnie przytroczone grubym sznurem.

– Za ładunek płacą 2,5-3 pesos za kilo, wychodzi 1000 pesos  za kurs na czysto [przyp. 100 pesos to 14 zł]. Bardziej opłaca się prowadzić własny biznes – tłumaczy Diego, który jest kilerem od dwóch lat. Wcześniej pracował na budowie, ale zleceń nie było, a ma rodzinę na utrzymaniu – przed sklepem oświetlonym samotną żarówką właśnie tańczy jego najmłodsza córeczka. Kupił motor i zaczął go przerabiać.

dsc_0408

– Wahacz jest przedłużony, żeby motor się nie wywracał, tylne koło z Choppera, bo mocniejsze, marki Pirelli. Do tego dodane trzy amortyzatory – z dumą pokazuje nam skomplikowaną konstrukcję. Zamiast siodełka – tzw. parilla, czyli grill, pomysłowa żelazna instalacja do transportu towarów. Kilerzy ładują ją na maksa, tak że ledwo dosięgają ostatniego piętra skrzynek. Całą drogę – w sumie ponad 120 km, z tego cztery szutrówką – siedzą praktycznie na zbiorniku paliwa. Diego ma na nim ułożony kocyk zrobiony na drutach. Ale i tak by zasnąć, często z bólu sięga po pastylkę.

– Koledze lekarz zabronił jeździć, tak ma zmasakrowany kręgosłup, co nie?

Najtrudniej oczywiście wystartować i zahamować. Na początku Diego ciągle się przewracał, towary spadały, trzeba było pakować od początku. Teraz ma wprawę – dziś wyjechał o godz. 16:00, a po 20:00 był z towarem. Ładowanie piramidy, która musi być precyzyjnie wyważona, teraz zajmuje mu 20 min. Reszta to dojazd, zakupy i czekanie na umówioną z celnikami godzinę – o 19:30 pozwalają kilerom przejechać boczną drogą, Camino de los kileros. Śpiewa o niej lokalny bard Osiris Rodriguez Castillos:

„Na mojej ziemi jest droga

Która biedny jeździ po chleb

Droga kilerów

Przez góry Acegua”

dsc_0391

– Wiemy, że to kontrabanda. A celnicy, że powinni nas łapać. Ale puszczają nas po 19:30, bo wiedzą, że i tak będziemy jeździć. Jakby u nas była praca, to byśmy przestali – tłumaczy Diego. – Choć niektórzy ryzykują i dziennie robią po 3 kursy. Ale ja szanuję zasady. No i nie chcę, żeby mi towar zabrali, jest wart jakieś 15 tys. pesos.

Ostatnio najlepiej stoi paliwo, dobrze idą też warzywa i udka z kurczaka, opłacalność produktów zależy od wahań rynku. 27-letni Diego na granicę jeździ co najmniej 3 razy w tygodniu, przez cały rok – zimą wraca przemoczony. Wtedy droga się wydłuża, bo motor zapada się w kałużach, trzeba go odpakować, przenieść, zapakować. Kilerzy jeżdżą w kilku, by sobie pomagać.

p1130190

– Za prezydenta Jorge Battle, 2000-2005, zaostrzyli kontrolę. I eskapada zajmowała i 24 godziny, trzeba się było kryć po krzakach, jechać przez strumienie. Więc nie narzekam.

Wypadki? W 2016 nie było. Ale rok temu jednemu kilerowi zapłonął motor, zdążył odwiązać butle z gazem, przeżył. Jeśli się z kimś zderzą, następuje potężna eksplozja. Dlatego przed każdą trasą sprawdzają olej i opony, dbają o silnik.

– To nie jest przyjemna praca. Najgorszy ten stres – nie wiadomo, czy dojedziesz. Puści guma, i przy takim obciążeniu to koniec. Spadnie butla z gazem, przygniecie.

Między Melo a Acegua kursuje ze 40 kilerów. Ich wyczynom nie dowierzają nawet mieszkańcy Montevideo, a co dopiero Japończycy.

–  Jedno jest pewne – zauważa Diego. – Jak projektowali ten motor, to nikt sobie nie wyobrażał, jakie znajdziemy dla niego zastosowanie.

p1130198

x Close

Like Us On Facebook